Martwi lekarze jednak kłamią (2)

Kończąc poprzednią notkę, miałem świadomość że temat jest bardzo szeroki, i nie uda mi się z pewnością zamknąć go w jednym wpisie. W miarę jak odkrywałem szelmostwa Dr. Wallacha, na światło dzienne wypływały nowe, niepokojące fakty stanowiące odpryski twierdzeń pana doktora i samego rynku suplementów. Teraz do sprawy wracam.

Dr Joel Wallah doktoryzował się na National College of Natural Medicine. Jego praca doktorska okazuje się taśmą wideo, z jego wykładem na temat suplementacji.W rzeczy samej, dokonania Joela Wallacha w dziedzinie dietetyki , jak na kogoś nominowanego do Nagrody Nobla, przestawiają się wyjątkowo skromne. Tak, to nie żart – Joel Wallach w 1991 r. był nominowany do Nagrody Nobla, kandydaturę wysunęło rdzenne środowisko pana doktora – naturopaci z „The National Eclectic Medical Association” (cokolwiek to znaczy), ale badania pana doktora zostały odrzucone, bo nie spełniały najważniejszego z wymogów, mianowicie – wymogu powtarzalności. Sama „uczelnia” nadaje stopnie na dwóch kierunkach, akupunktury i naturopatii. O ile np. ziołolecznictwo ma długą tradycję i może wykazać się wymiernymi skutkami w leczeniu prostych schorzeń, to akupunktura budziła moje zakłopotanie. W dużym skrócie, teoria bazuje na kanałach energetycznych w ciele człowieka, a nakłuwanie igłami, miałyby przywracać naturalną cyrkulację tej tajemniczej energii, nazywanej Prana , lub Chi. Czuje się chwilami jak w krainie Oz.

Co na to medycyna? W 1998 roku Ernst i White opublikowali meta-analizę wyników terapii leczenia bólu pleców za pomocą akupunktury. Jeśli zastanawiasz się jak wygląda placebo w takiej próbie z akupunkturą, uprzejmie wyjaśniam, że pacjentów nakłuwano nie tam gdzie trzeba, przy czym różne szkoły optują przy własnych miejscach nakłuć, lub nakłuwano ich nieprawdziwymi igłami. Wyniki były arcyciekawe : testy z poprawnie wykonaną ślepą próbą, wykazywały niewielką, statystycznie nie istotną poprawę stanu zdrowia, podczas gdy testy bez ślepej próby, a więc tam gdzie pacjenci wiedzieli że poddani będą akupunkturze, wykazały bardzo znaczącą poprawę stanu zdrowia. Magia. W konkluzji obaj autorzy piszą, że „nie ma wystarczających dowodów, aby stwierdzić, że akupunktura jest skuteczniejsza od placebo”. Podobne wnioski można wysnuć z badań w 2007 roku . Akupunktura, nie różni się więc zasadniczo od homeopatii. Tak mniej więcej wygląda program studiów doktoranckich na National College of Natural Medicine. Studiów, które skądinąd wiem, można ukończyć już za 2000 dolców. Tak się teraz robi doktoraty!

Wróćmy do Wallacha. Jak się ma doktorat, to musi być własna teoria. Najlepiej niech to będą spontaniczne ozdrowienia. Coś spektakularnego, to typowe. Trzeba zaistnieć. Wallach przez lata lansował modę na srebro koloidalne, co kończyło się niezbyt przyjemnymi przypadkami, i falą krytyki ze strony medycyny opartej na faktach. Szczytem idiotyzmu jest więc wciąż pojawiający się nachalnie sztuczny boom w sklepach internetowych, które przedstawiają dobrodziejstwa tej substancji najczęściej w taki sposób :

„Zaobserwowano, że samo wyszukuje zarazki w organizmie, przyciąga je swym dodatnim ładunkiem i niszczy niezbędne im do życia enzymy. Beztlenowe bakterie i wirusy utlenia, czyli spala” – źrodło

Czysta fantastyka. Ze śmieszniejszych twierdzeń pana doktora warto wymienić też pozostałe hity: wyleczył rzekomo świnie z Altzheimera, tyle że świnie nie miewają Altzheimera, podobnie „męskie łysienie jest wynikiem niedoboru cyny (sic!)” – tu brak jakichkolwiek danych aby coś takiego miało miejsce. Itd itd. Nad innymi twierdzeniami Joela Wallacha zgrabnie pastwi się (to dobre słowo) James Pontolillo w pracy pod tytułem „Colloidal Mineral Supplements: Unnecessary and Potentially Hazardous” . Warto zajrzeć, pełna lektura tych artykułów to świetna zabawa! Na szczęście jak widać „dmuchających w gwizdek”, czyli ludzi demaskujących nieetyczne praktyki, czy pospolite oszustwa jest w środowisku medycznym wystarczająco, można więc sięgnąć do internetu. Uczelnie i instytuty medyczne publikują wyniki w sieci, nie jest to więc krypta, z alchemicznymi symbolami i księgami zaklęć, skrupulatnie skrywana przed niewtajemniczonymi. Do dyspozycji są serwisy takie jak arviX, PubMed, są blogi, a także portale najsławniejszych wydawnictw naukowych z bazami danych z ponad 100 lat. Kariera takich ludzi jak Wallach, być może potoczyła by się zupełnie inaczej. A tak, jest jak widać.

Podstawowym odwołaniem dr Wallacha jest nadzieja. Daje ją ludziom, którzy są nieufni wobec lekarzy i wiedzy naukowej. Daje ją tym, którzy chcą żyć naprawdę długi czas i boją się chorób, daje ją tym których medycyna konwencjonalna postawiła przed dramatycznymi diagnozami. Daje ją też tym, którzy chcą być zdrowi ale nie garną się za bardzo do zmiany trybu życia czy ćwiczeń fizycznych. Wszystko co trzeba zrobić, to pić magiczny napój minerałów koloidalnych i witamin, wtedy człowiek będzie zdrowy i dożyje sędziwego wieku. Pełna perwera. Dr Wallach to cwany biznesmen, sprytnie i bez skrupułów budujący swą firmę handlującą suplementami diety. Wśród asortymentu znajdziemy mieszanki witaminowe, minerały, czary mary na pełen wachlarz zastosowań, jest nawet „Alex Jones Radiation Pack” (Alex Jones, prezenter radiowy w USA związany z ruchem spiskowym – przyp. mój.) Cóż, rynek swoje, a nauka swoje. Już w 1997 r Rada d/s Oszustw Medycznych wyraźnie naświetlała problem braku dowodów na skuteczność terapii lansowanych przez pseudodietetyków. W maju 2006 r., komisja lekarzy przy National Institutes of Health (NIH) znów ogłasza, że „istnieje niewiele informacji sugerujących że ludzie powinni brać suplementy”. Do całego zamieszania bezmyślnie dorzucają się internauci, publikujący na blogach i serwisach niesprawdzone i nieprawdziwe informacje, a w istocie potencjalnie szkodliwe, mówimy przecież o ludzkim zdrowiu. Niektóre z nich wyglądają wręcz jak teksty reklamowe, typ kopiuj-wklej, przy czym jak się przekonałem, daleko im do jakichkolwiek norm rzetelności. Pani Basia i Pan Witold Tobolscy, urocze małżeństwo podróżników, raczy nas ponad „list-przesłanie Wallacha”, odpowiedzią na pytanie, „jaka jest największa i najlepsza firma produkująca suplementy”. Sam się zastanawiałem, bo to odpowiedź na pytanie, jak daleko zaszło to oszustwo?

Wallach jest w zasadzie całkiem mały, bo produkcją suplementów (i leków homeopatycznych) od pewnego czasu, zajmują się już wielkie koncerny farmaceutyczne. Naprawdę duże. To nikogo nie powinno dziwić, kiedy rewelacje  pokroju twierdzeń Wallacha mogą sobie egzystować w cyfrowym świecie, i jak widać, mieć nadal wzięcie. Firmy takie jak Boiron, Elder, również Amway całkiem niedawno zainteresowały się na poważnie tym wschodzącym rynkiem kwitnącym w oczach na złość faktom. Amway jest właścicielem jednej z najpopularniejszych marek w USA, Nutrilite, którą to z resztą szczególnie polecają Państwo Tobolscy. Do firmy Amway należałoby jednak niestety podejść z milczącą rezerwą, a rządnych szczegółów tego szemranego marketingu, odsyłam do „Witajcie w życiu” , filmu dokumentującego działanie struktur tej korporacji. Jako fan piłki nożnej, zwolennik fair play, z zażenowaniem patrze również na współpracę Nutrilite z AC Milan, gwoli ścisłości jako współwłaściciela fundacji z tym wielkim klubem. Wkład zaiste niewielki (2,5 tyś dolców za każdy gol), a korzyści marketingowe nie do przeceniania, chociaż akurat znam bardziej bramkostrzelne zespoły. I ligi.

Jak daleko to zaszło? W zasadzie, wróg jest u bram. Np. popularny syrop na kaszel reklamowany w polskiej telewizorni jest w zasadzie niczym (dosłownie), podobnie pewien środek na przeziębienie . Nie chcecie wiedzieć z czego się go robi, ale mówią że podobno działa, a dowodem są badania opinii publicznej. Nauka jest jak widać demokratyczna. Tak mówią. Nic dziwnego, że przychody największych korporacji farmaceutycznych sięgają 200 mld dolców, z czego tylko 14% idzie na badania, a 31 % na marketing i administrację. Taką żyłą złota jest tzw. rynek medycyny alternatywnej. Rynek który niestety, doskonale zdążyli sobie zagospodarować wszelakiej maści oszuści i krętacze. Co więcej, te pseudonauki, nie tylko panoszą się po internecie i półkach aptecznych, ale i zagościły już w murach szkół wyższych.