Cudaków diety cud. Kasa za nic (2)

W poprzedniej notce skupiłem się na totemach, magicznych i drogich talizmanach które w zamyśle ich twórców mają nie tyle oczyszczać z toksyn ale przede wszystkim drenować kieszenie. Dziś chciałbym skupić się na nie mniej podłych i bezużytecznych technikach radzenia sobie z efektami niezdrowego trybu życia, mianowicie – tzw dietach optymalnych i oczyszczających. Nie będzie więc pudełek z prądem, nie będzie plastrów i bandaży, będą książki i wykłady. W księgarniach półki uginają się od „podręczników” o zdrowych nawykach żywieniowych i technikach zmierzających do poprawy  samopoczucia, choć jak się zaraz przekonacie, tylko autorów takich rewelacji którzy często zaglądają na swoje konta bankowe.

Ogólnie rzecz biorąc, o ile nie jesteś chory na jakąś chorobę typu, cukrzyca, choroba wieńcowa, otyłość, osteoporoza etc, Twoja dieta powinna być właśnie dietą optymalną dla zdrowego człowieka. Nawyki żywieniowe monitoruje w Polsce choćby Instytut Żywności i Żywienia . Na tej stronie można znaleźć informacje, o tym co jeść, kiedy jeść, czego się wystrzegać, a co powinno trafić do codziennego jadłospisu. Żadnej magii, żadnych niekonwencjonalnych metod, tylko poparte badaniami naukowymi wyważone wnioski. Znajdziemy tam dość dokładne wytyczne zgromadzone w jedenastu punktach, stąd wniosek że książki „mistrzów odchudzania i oczyszczania”, nie powinny mieć więcej stron niż 20 (doliczam obszerną erratę). A jednak mają. Trzeba bowiem zdać sobie sprawę z faktu że profesja dietetyka, czy specjalisty od odżywiania nie jest zastrzeżona tylko i wyłącznie dla wykształconych kierunkowo uczonych. Dietetykiem może zostać każdy kto przywdzieje kitel, ma kilka mądrych schematów metabolizmu na ścianach gabinetu i wysławia się wystarczająco mądrze by zwieść tym nic nie świadomego pacjenta. Gdyby porady tych pseudospecjalistów bazowały na wytycznych Instytutu Żywności, żaden dietetyk nie byłby Ci w zasadzie potrzebny. Istnieją dowody, wskazujące że spożycie dużej ilości warzyw i owoców, powstrzymywanie się od nadmiaru alkoholu czy palenia papierosów, unikanie otyłości, rozsądne użycie cukru i soli, przyczynia się do uniknięcia raka czy chorób serca. Stwierdzenie „jedz dużo warzyw i owoców” nie jest jednak jakoś specjalnie spektakularne, więc dietetycy, zwłaszcza ci pseudonaukowi, nie poprzestają na tym, bo to niemal oznaczałoby koniec ich profesji! Muszą wymyślać dodatkowe, choćby najbardziej absurdalne zasady, by swoje istnienie na rynku jakoś uzasadnić.

Urodzony w kazachskiej Karagandzie Michał Tombak, jest niekwestionowanym liderem idiotycznych, pseudonaukowych twierdzeń. Człowiek ten podaje się za biochemika i przypisuje sobie posiadanie tytułów naukowych. Mimo usilnych starań nie znalazłem informacji gdzie udało mu się zdobyć profesurę, i jakim cudem. Jak informuje pan Michał, przez wiele lat był on dyrektorem Naukowego (oł yeah!) Centrum Zdrowia w Moskwie, jest też absolwentem Amerykańsko-Rosyjskiej Szkoły Hipnozy i Bioenergoterapii, w Rosji zaś, występował na estradzie od 1988 r. jako hipnotyzer i parapsycholog. W wolnym od badań naukowych czasie pisze o zdrowiu. Ehh. Są w książkach Tombaka informacje które z powodzeniem mógłby zrecenzować uczeń szkoły podstawowej, a promotorem Jego pracy doktorskiej mógłby być średnio ogarnięty gimnazjalista. W pozycji „Jak żyć długo i zdrowo” czytamy że : „u dorosłej osoby w jelicie grubym znajduje się od 8 do 15 kg kamieni kałowych, które człowiek nosi przez całe życie”. Straszne, prawda? Tyle tylko że to nie prawda. Przeciętny żołądek zaczyna się opróżniać 15 min po przyjęciu pokarmu, po jelicie cienkim pokarm przesuwa się w około 4h, a przez jelito grube przez następnych 20h. W ten sposób resztki pokarmu, w ilości ok 0,3 kg/dobę wydala się ze stolcem w czasie od 20 do 48h. Jak widać, nie puszczone bąki zalegają w przewodzie pokarmowym i stąd biorą się posrane pomysły. Pan Tombak twierdzi że „woda gotowana to woda „martwa”, bo pozbawiona jest informacji „z głębin ziemi”. Jakież to ezoteryczne informacje niesie nasze poczciwe H20 ? Tego profesor Tombak nie wyjawia. Nasz bohater twierdzi również, że w sokach własnoręcznie wyciśniętych „znajduje się bardzo wiele pierwiastków chemicznych, które są nieznane jeszcze nauce”. Soki mechanicznie wyciśnięte są więc z jakiejś nieznanej nauce przyczyny pozbawione tych czarodziejskich składników. W swoich publikacjach utrzymuje on również że (zapnij intelektualne pasy) : „nie trzeba jeść, by przeżyć – potrzebny do życia azot człowiek może czerpać z powietrza”. Breatharianizm ma tylko jedną, choć poważną wadę. Żaden z rzekomych niejedzących nie pofatygował się do Sudanu czy Ruandy, czyli tam gdzie ludzie powoli zespalają się z Kosmosem, i nie udowodnił tego, ucząc rodziców dzieci umierających z głodu, jak odżywiać się azotem czy energią kosmiczną. Tombak sugeruje, prócz nawyków zdrowego żywienia, również kurację oczyszczającą. W tym celu proponuje (co wrażliwszych przepraszam), wlewy doodbytnicze, czyli lewatywy. Od wieków stosowano tą metodę do usuwania przykrych dolegliwości takich jak zaparcia, ale Tombak idzie dalej, twierdząc że tą metodą pozbywamy się toksyn z organizmu. Można się zastanawiać nad motywami ludzi którzy wsadzają sobie rurki w odbyt, ale dwie rzeczy nie ulegają wątpliwości: ta metoda jest po pierwsze potencjalnie niebezpieczna, wyjaławiając naturalną człowiekowi florę bakteryjną jelit, a po drugie kompletnie nie skuteczna wobec twierdzeń głoszonych przez jej orędowników.

Dieta doktora Kwaśniewskiego nie jest w tym jarmarku cudów jakimś specjalnym ewenementem. Człowiek ten, posługując się autorytetem nauki lansuje swoją „optymalną dietę” wśród ludzi, delikatnie mówiąc, dotkniętych problemem otyłości. Jest to, jak zauważyłem, obok diety Dukkana najpopularniejsza dieta w Polsce : 220 tyś wyników z wyszukiwarki, sporo. Specyfika tej diety jest jednak szczególna. Nie tyle chodzi o to że jest ona zmodyfikowaną wersją popularnej w Ameryce diety Atkinsa, ale dlatego że jest ona skuteczna pozornie, bo krótkoterminowo, tworząc więcej problemów niż rozwiązuje. Jest to dieta niskowęglowodanowa, oparta głównie o tłuszcze, przy niskim spożyciu białka. Pan Kwaśniewski niestety nie informuje swoich wyznawców, że tego typu dieta została poddana drobiazgowym badaniom klinicznym, w których m.in. wykazano że powoduje znaczny wzrost ryzyka miażdżycy i hipercholesterolemii. Komitet Terapii Wydziału Nauk Medycznych PAN w swoim oświadczeniu nazwał ją wprost  : miażdzycorodną. Wskazuje się również że jest to dieta monotonna i ubogoskładnikowa, nie pokrywająca zapotrzebowania m.in. na: witaminy z grupy B, witaminę C, potas, wapń, magnez i miedź. Stoi to w sprzeczności ze zdroworozsądkowym postulatem diety możliwie najbardziej urozmaiconej i bogatej w składniki odżywcze. O diecie Kwaśniewskiego można powiedzieć więc wszystko, prócz tego że jest ona rzeczywiście optymalna.

Internet, cytując Stanisława Lema, jest pełen idiotów. Jest brytyjski multimilioner Patrick Holford, twierdzący że witamina C leczy raka, jest goszcząca niedawno na antenie TVN’u Gillian McKeith, która twierdzi że krew można natlenić chlorofilem z zieleniny (serio!), jest Dukkan który już witał się z gąską, dopóty nie zweryfikowano jego tandetnych teorii, dzięki czemu sromotnie przegrał proces sądowy, jest też cała masa szarlatanów którzy okłamują miliony ludzi, obiecując im rewelacyjne rezultaty bez zdroworozsądkowych zasad żywieniowych i wysiłku fizycznego. Wszyscy ci ludzie zaistnieli dlatego, że nam nie chce się czytać, zaistnieli, przywdziewając płaszcze naukowców i szafując zwrotami naukowymi, dzięki którym zwykli ludzie nie odróżniają prawdziwych autorytetów od nieudolnych podróbek. To nie przejdzie.