Kto okłamał Panią Prezydentową?

Idę o zakład, że nie minie kilka tygodni a tabloidy znów będą rozpisywać się w alarmującym tonie o sezonie grypowym. Tym czasem, w telewizorni już latają najnowsze reklamy środków na przeziębienie, na „oznaki grypy” czy wzmacniające odporność. Idąc tropem ostrożnego blogera, zacząłem się zastanawiać, czy i tym razem naiwniacy nie są nabijani w butelkę, oto co znalazłem.

Zaczęło się niewinnie, otóż, siedziałem sobie właśnie przez pudełkiem pogardy dla intelektu, popijając wieczorną herbatę, gdy moim oczom ukazała się Pani Prezydentowa. Jak zwykle elegancka, z przejmująco nienagannym akcentem i aparycją, zachwalała nową recepturę
starego jak III RP środka na przeziębienie
. W spocie ujęły mnie dwa stwierdzenia które wygłasza Pani Jolanta, jedno z nich :

„Oprócz witaminy C i rutozydu, zawiera dodatkowe składniki”

natychmiast skierowało mnie na stronę producenta. Dodatkowymi składnikami okazały się: cynk, selen i bioflawonoidy. Czemuż to producenci spotu nie chcieli by te informacje ukazały się w reklamie? Wydawało mi się to co najmniej dziwne, jakby te dodatki dokooptowano na pokaz, ale machnąłem ręką, chwilowo bowiem ogarnęła mną pasja wyszukiwania informacji. Zastanawiałem się, czy są jakieś badania, które wykazały że profilaktyczne zastosowanie witaminy C zmniejsza liczbę zachorowań na przeziębienie i grypę, i czy zastosowanie jej w przypadku już chorych da jakiekolwiek wymierne efekty, jak zniesienie, lub choćby ograniczenie nieprzyjemnych objawów. Wieczór jeszcze młody, pomyślałem, pogugluje. Na pierwszy ogień poszła rutyna. Ten flawonoid pochodzenia roślinnego (patrz np : Perełkowiec japoński) ma dość pospolite dla podobnych substancji właściwości : uszczelnia naczynia krwionośne (jest polecany przy żylakach nóg, krwawieniach i siniakach) i spowalnia utlenianie wyjątkowo niestabilnej witaminy C, no ale, żylaki i przeziębienie?! Nie do końca rozumiem również, w jaki sposób wzmocnienie naczyń krwionośnych rutyną ma podnieść moją odporność, owszem teoretycznie może np. powstrzymać katar, ale gdzie badania? Lekko zdezorientowany zająłem się już samą witaminą. Z pomocą jak zwykle przyszła mi niezawodna baza Cochrane, gdzie znalazłem interesujące mnie zagadnienie, i tak, w przeglądzie systematycznym z 2004 r analizą objęto badania, w których „porównywano skuteczność stosowania witaminy C z placebo w zapobieganiu zachorowaniom na przeziębienie i łagodzeniu jego objawów u dzieci i dorosłych”. Jak duże były to badania? Wzięto pod lupę 37 badań, w których uczestniczyło ponad 11 000 osób. Sporo. Oddzielnie analizowano badania, w których interwencję stosowano w celach profilaktycznych i leczniczych. Jakie wnioski ? Wykazano że:

„Brak wpływu suplementacji witaminy C na zapadalność na przeziębienie w normalnej populacji ludzkiej wskazuje, że rutynowe stosowanie megadawek tej witaminy w profilaktyce przeziębień nie ma racjonalnego uzasadnienia.”

Trzeba pamiętać że i przeziębienie i grypa to choroby wirusowe, z dość nieprzyjemnymi objawami : łamanie w kościach, bóle mięśni, infekcje górnych dróg oddechowych  – znamy to. Czy witamina C może skrócić czas trwania tych objawów? Te samo badanie nie pozostawia złudzeń :

W grupie otrzymującej witaminę C, w porównaniu z grupą stosującą placebo, stwierdzono:
– podobny czas trwania przeziębienia
– podobne nasilenie objawów

Czyli nici, kompletna klapa, a w najlepszym razie efekt placebo, wzmacniany drugim, równie zabawnym stwierdzeniem Pani Jolanty :

„czuje wyraźną różnicę”

Każdy poczuje, przynajmniej po kieszeni. Żeby być sprawiedliwym: pozytywne, wymiernie zauważalne efekty, zaobserwowano tylko u osób narażonych na krótkotrwały zwiększony wysiłek fizyczny, ale chyba nie jesteś maratończykiem? Także skrócenie czasu trwania przeziębienia tylko u 8% badanych wykazało, że znaczenie kliniczne witaminy C w tym kryterium, jest co najmniej wątpliwe. 

Podsumujmy : Witamina C nie chroni przed przeziębieniem, nie chroni przed grypą, witamina C nie zmniejsza również nasilenia objawów, natomiast zażywana w dawkach co najmniej kilku gramowych może wywołać np. atak kamicy nerkowej u podatnych na tą przypadłość osób. Z danych epidemiologicznych wynika, że tylko przez pierwszy tydzień listopada na grypę zapadło blisko 24 tys. Polaków. Ilu z nich dało się zwieść nierzetelnym reklamom w telewizji i radio? Leczenie grypy i przeziębień powinniśmy więc zostawić raczej antywirusowym lekom na receptę, a nie suplementom diety, takim jak Rutinacea czy Rutinoskorbin. Jeśli coś „działa” w takim przypadku, to właśnie efekt placebo, a konkretniej… opakowanie, ale to już temat na zupełnie inny wpis.